Wywiad na Fotopolis.

https://www.fotopolis.pl/inspiracje/galerie/38135-nie-lubie-kiedy-ktos-mowi-o-mojej-fotografii-ze-jest-ladna-janusz-jurek

https://www.facebook.com/fotopolispl/posts/pfbid0caK7ZYy8RGeGtpNRStLEtqYrGquDT6XPp6CmM9eUZzBUZ1PKt6BS3vFJg8oqtHz6l

Janusz Jurek: „Nie lubię, kiedy ktoś mówi

o mojej fotografii, że jest ładna”

Często szuka tematów do zdjęć wyszukując wydarzenia w okolicy, które angażują lokalną społeczność. Im bardziej niszowe i mniej komercyjne, tym według niego lepsze. 

Janusz Jurek zawodowo zajmuje się projektowaniem graficznym oraz fotografią komercyjną, jednak to fotografia uliczna stała się szczególnie bliską mu dziedziną. Choć nie jest jego źródłem dochodu, jego zdaniem to właśnie ta wolność pozwala mu pokazywać świat takim, jakim go widzi, bez kompromisów. 

Nie wykonuję tych zdjęć na zlecenie, więc mogę pokazywać świat taki jak widzę, a nie poprawny politycznie lub zgodny z kogoś oczekiwaniami. Dla mnie jest to fotografia prawdziwa i trochę też nikomu niepotrzebna… chyba to mnie w tym kręci – przyznaje.

Zwraca uwagę na to, że zdjęcia uliczne nie muszą być „ładne”. Wręcz przeciwnie, dla niego najważniejsze są elementy zaskoczenia i intrygi.

Nie lubię, kiedy ktoś mówi o mojej fotografii streetowej, że jest ładna. Nie taki był mój zamiar – zwraca uwagę, dodając, że ten rodzaj fotografii jest zaprzeczeniem wszechobecnej perfekcji i estetyki pozowanej fotografii, zalewającej internet.

Janusz Jurek nie unika trudnych sytuacji. Stara się uchwycić momenty, które są pełne absurdalnego humoru, ale jednocześnie autentyczne. Fotografia uliczna często wymaga odwagi i pewnego rodzaju przełamywania barier. 

Spotkałem się ze stwierdzeniem, że street to ‘pojedynek z introwertyzmem’… i takim właśnie jest. Często trzeba wejść z buciorami w czyjąś przestrzeń osobistą lub dostać się w pewne środowisko. Fascynuje mnie odkrywanie nowych miejsc i dokumentowanie tam relacji międzyludzkich – przyznaje.

Choć wiele osób uważa, że ciekawe zdjęcia powstają wyłącznie podczas dalekich podróży, on jest zdania, że fotografia streetowa nie zna granic geograficznych. Przyznał, że kiedyś myślał, że trzeba wyjechać na koniec świata, żeby uchwycić dobry kadr, jednak doświadczenie nauczyło go czegoś innego.

Zdarzało mi się, że z dalekich podróży przywoziłem niewiele dobrych zdjęć, a fotografując jakieś mało znaczące wydarzenie w okolicy robiłem mocne fotografie, które zaskakiwały i zdobywały nagrody – opowiada. – Jeszcze jakiś czas temu uważałem, że w rodzinnym mieście trudno się fotografuje przez brak dystansu. Tymczasem ta blokada jest tylko w głowie. Sytuacje zaskakujące zdarzają się tak samo często, bez znaczenia jak daleko jest się od domu. Trzeba tylko sporo chodzić, wiedzieć jak i gdzie ich szukać – dodaje.

Jurek nie jest również fanem podążania za tłumem. Unika miejsc, w których gromadzą się inni fotografowie. 

Często unikam miejsc i sytuacji, gdzie skierowane są obiektywy większości fotografów… i wcale nie mówię tego, aby dodać sobie animuszu ekscentrycznym podejściem do tematu. Najciekawsze streetowe momenty często przytrafiają się poza głównym centrum wydarzeń – wyjaśnia. – Uważam, że reportaż jest mainstreamowy, natomiast street jest offowy. Raczej nie zrobimy dobrego streeta fotografując koncert i to co się dzieje na scenie. Mamy większe szanse na świetne zdjęcie obserwując ludzi i ich relacje pod nią. 

Latem włóczyłem się trochę po festiwalach muzycznych, dokumentując to, co dzieje się właśnie na ich obrzeżach lub w drodze na nie. Pochłonęło mnie to i zabrało sporo czasu, ale stworzyłem przezabawny materiał pełen absurdów i sytuacji, których się nie spodziewałem – przyznaje.

Jednym z jego ulubionych sposobów pracy jest wyczekiwanie. Nie aranżuje sytuacji, stara się być obserwatorem, który w odpowiednim momencie naciska spust migawki. Często szuka ciekawego tła lub miejsca dobrego kompozycyjnie, siada i czeka co się wydarzy, tworząc z przechodzących ludzi wieloplanową kompozycję. 

Najczęściej oznacza to bardzo szybki strzał w momencie, kiedy napotykam sytuację, która wydaje mi się interesująca lub w jakiś sposób odbiega od normy. To moja ulubiona technika, ponieważ zdjęcia są szczere i niepozowane – mówi. – Element szczęścia jest w tym też bardzo ważny, ale najważniejszy moim zdaniem jest pewien rodzaj kalibracji umysłu na wyszukiwanie intrygujących sytuacji. Kiedy będziemy skupieni na obserwacji, zaskakujące momenty zaczną się same pojawiać – wyjaśnia.

W jego fotografii duże znaczenie mają kolory, światło, kształty, a także absurd. Uwielbia, gdy fotografia streetowa ma pewien intelektualny wymiar, skrywa metafory lub intrygujące elementy, angażuje widza i nie pozostawia go obojętnym. Fotograf zwraca uwagę na humor, który potrafi dostrzec niezależnie od swojego nastroju. 

Inny rodzaj emocji będzie pożądany np. w fotografii rodzinnej i ślubnej, inny w wojennym fotoreportażu. Podczas robienia zdjęć streetowych częste emocje to śmiech i zaskoczenie. To jest właśnie to, czego szukam i co chcę widzowi zaoferować. Robię to podświadomie, bez znaczenia jaki jest mój aktualny nastrój. Poczucie humoru jest u mnie czymś naturalnym, więc to dowodzi tylko tego, że fotografowanie jest dla mnie szczerym procesem – przyznaje.

Jednym z przykładów takiego podejścia jest jego fotografia wykonana na Krecie, na przedmieściach Heraklionu. Opowiadając o kulisach powstania tego kadru, wspominał, że w momencie, kiedy większość fotografów uwieczniała zachód słońca, on obrócił się o 180 stopni i dostrzegł scenę o dużo większym znaczeniu. Wielka fabryka wdzierająca się w morze i wypoczywających przy niej ludzi. Prosta, zwyczajna scena okazała się mieć bardzo duże znaczenie symboliczne, zwracając uwagę na infrastrukturę przemysłową, która rozpycha się coraz bardziej, zabierając miejsce nie tylko przyrodzie, ale też ludziom. To zdjęcie zdobyło uznanie jurorów wielu konkursów.

Żyjemy w najbardziej ‘obfotografowanych’ czasach w historii ludzkości. Fotografujemy wszystko: co jemy, z kim się spotykamy, jak spędzamy czas i publikujemy to w naszych social mediach – zwrócił uwagę fotograf.

Z jego perspektywy, wszechobecne smartfony i media społecznościowe zniekształcają rzeczywistość, pokazując wyidealizowane obrazy życia, które często nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Natomiast fotografia dokumentalna i street stają się coraz bardziej niszowe, tworzone głównie przez pasjonatów.

– Profesjonalna fotografia prasowa praktycznie już nie istnieje. Magazyny posiłkują się zdjęciami robionymi przy okazji przez dziennikarzy, a najczęściej darmowymi amatorskimi zdjęciami przesyłanymi przez samych czytelników. Obecnie najbardziej popularnym miejscem do publikacji zdjęć jest Instagram. Pierwotnie został do tego stworzony, ale obecnie fotografia pod względem zasięgów przegrywa z rolkami – mówi. – Zdjęcia wertykalne radzą sobie jeszcze jakoś, bo wypełniają cały ekran smartfona, ale zorientowana na układ horyzontalny fotografia streetowa już gorzej, bo często może być mało czytelna i przez to niezrozumiała, gdyż oparta jest często na jakimś drobnym elemencie, który po dostrzeżeniu go zupełnie zmienia jej znaczenie i stanowi całe „clue” danej fotografii. Podobnie jest z rozbudowaną fotografią wieloplanową, która jest dość trudna w wykonaniu i przez to bardzo doceniana. Wymaga ona dobrej wizualnej prezentacji, aby była czytelna, a smartfon nie jest do tego dobrym narzędziem – dodaje.

Etyka w fotografii ulicznej to temat, który wywołuje wiele dyskusji. Fotograf podkreśla, że stara się pokazywać ludzi w taki sposób, w jaki sam chciałby być pokazywany. I choć reakcje ludzi bywają różne, rzadko zdarza się, by ktoś zabronił mu fotografowania.

Co ciekawe, pytanie o publikowanie wizerunku prawie zawsze pojawia się w kontekście fotografii ulicznej, natomiast nigdy w kontekście powszechnego publikowania zdjęć na social mediach z wakacji lub wizyty w miejscu publicznym zawierające przypadkowe osoby. Organizatorzy rożnych wydarzeń cały czas zasypują nas zdjęciami przypadkowych osób z imprez, telewizje, gazety pokazują przypadkowych ludzi, a internet to już kopalnia bez dna naszych wizerunków, czy tego chcemy, czy nie – mówi.

Zapytany o to, czy coś go ostatnio poruszyło fotograficznie, wspomina wystawę fotografii Roberta Capy w Cagliari. W temacie książek wspomina o albumie Marcina Urbanowicza – „Dzień dobry, Polsko.” oraz o albumie „Kurz” Mariusza Foreckiego.

Korzystając z okazji dodam, że wspólnie z Moniką Gądor, Pawłem Jędrusikiem, Januszem Nadolskim, Bartem Różalskim i Marcinem Urbanowiczem stworzyliśmy bardzo interesującą wystawę fotografii streetowej „6×6”. Wystawa miała swoją premierę w tym roku w Lublinie, a w październiku zwita do Kazimierza Dolnego. Wszyscy jesteśmy administratorami największej polskiej grupy fb „Fotografia uliczna” i czynnymi pasjonatami tego gatunku fotografii. Każdy z nas przygotował po 6 najlepszych swoich zdjęć i tym samym stworzyliśmy bardzo mocny oraz różnorodny zestaw fotografii, które zdobyły uznanie w branży lub były nagradzane w Polsce i za granicą. Wystawa jest gotowa do ekspozycji i możemy ją udostępnić zainteresowanym organizacjom związanymi z kulturą – zaprasza na koniec. 

Więcej zdjęć fotografa znajdziecie a jego stronie internetowej www.januszjurek.info
oraz na portalu Instagram @januszjurek_streetphoto

Autor: Julia Kaczorowska

Studiowała fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Szczególnie bliski jest jej reportaż i dokument, lubi wysłuchiwać ludzkich historii. Uzależniona od podróży i trekkingu w górach.